Jaki tu spokój na na na
Nic się nie dzieje na na na na.....
I tak trzeci tydzień.
Marzyło mi się, żeby na urodziny mieć prezent w postaci gotowego dachu.
Tia, mhmmm. Nawet nie mam ścian poddasza. A bo przerwa technologiczna, a bo deszcz, a bo śnieg albo obsuwa jakaś. A czas leci. A na budowie cisza. Strop schnie i czeka na bobów. Teoretycznie do poniedziałku więc obstawiam czwartek. Też macie wrażenie, że budowlańcy mają jakiś tajemny sposób mierzenia czasu? Ich doba ni w ząb nie odpowiada zwykłym 24 godzinom.
Ale nic to. Grunt to się nie poddawać. Przynajmniej mieliśmy czas poszukać firmy do tynków, podjazdu i podwieszanych suftów.
Miała być kompleksowa usługa powiadacie? Ano miała być. Ale:
- sytuacja na rynku jest dynamiczna
- ceny wzrosły do kosmicznych poziomów
- nie chcę brać ludzi z łapanki tylko sprawdzonych
- mamy połowe kwietnia i większość terminów pozajmowana? No ups...
Nam udało się znaleźć kilka chętnych firm w 72h. A panowie, którzy pracują u wykonawcy od kilkunastu lat, tak spieprzyli zbrojenie stropu, że niektóre elementy poprawiali 3 razy. Jeśli to są fachowcy to faktycznie strach sie bać, kogo wykowca by mi wpuścił 'z łapanki'. Lepiej poszukać samemu. I taniej będzie i niesłowny człowiek szybciej zniknie mi z oczu.
A tak ostatnio sie zastanawiałam co pójdzie nie tak, bo przecież nie ma budowy bez przeszkód i kombinacji. To teraz już wiem.
Tymczasem sterta drobiazgów z kategorii: "Nie ruszaj! To do domu." rośnie.